Wczoraj o godzinie 12:46, w serii kraterów Sundhnúksgígar doszło do kolejnej erupcji szczelinowej. Erupcja miała miejsca na obszarze zlokalizowanym na północny wschód od Sýlingafell. Ogłoszono stan wyjątkowy.
Departament Ochrony Ludności wraz z komendą Policji Krajowej zarządził ewakuację Grindavíku i okolic, zaraz po otrzymaniu informacji o aktywności sejsmicznej, przekazanej przez Instytut Meteorologiczny. Podczas ewakuacji miasta doszło do incydentów, podczas których trzech mieszkańców odmawiało opuszczenia miejsca zamieszkania. Ewakuowano także elektrociepłownię Svartsengi, a także Błękitną Lagunę.
Najsilniejsza erupcja w tej serii
Geofizyk Magnús Tumi Guðmundsson, dotarł na miejsce erupcji wraz z ekspertami Departamentu Ochrony Ludności, w zaledwie 20 minut po jej rozpoczęciu. Twierdzi, że była to największa erupcja spośród ostatnich wydarzeń. „Obserwowaliśmy, jak szczelina się powiększa i teraz ma ponad 3,5 km długości. Przez większą część czasu szczelina faktycznie poruszała się w górę” – mówił Magnús.
Ostatecznie szczelina osiągnęła długość 4 km. Natomiast wczoraj wieczorem aktywny pozostawał jedynie odcinek o długości 2,4 km. Pióropusz lawy z początku wzbijał się na wysokość około 3,5 km.
Ta erupcja jest niewątpliwie największą z erupcji w tej serii. Magnús Tumi Guðmundsson
Eksplozje i ciemne pióropusze dymu
Około godziny 16:00 zaobserwowano, że w okolicy szczeliny erupcyjnej tworzą się kłęby ciemnego dymu. Służby specjalne policji wysłały na miejsce drona, aby ocenić sytuację.
Lovísa Mjöll Guðmundsdóttir, ekspertka ds. zagrożeń naturalnych w Instytucie Meteorologii, twierdzi, że z tego powodu nie można klasyfikować erupcji jako erupcji eksplozyjnej. „Zdarzają się eksplozje spowodowane interakcją magmy z wodami gruntowymi”. To z kolei powoduje powstawanie popiołu. Jest to nowość w porównaniu z poprzednimi erupcjami.
Drogi pod lawą
Lawa zalała spore odcinki drogi Grindavíkurvegur (droga dojazdowa do Grindaviku od trasy Reykjanesbraut), która znalazła się pod lawą w dwóch miejscach na dość długim odcinku. W wyniku erupcji, uszkodzona została również Norðurljósvegur, czyli droga dojazdowa z Błękitnej Laguny do Grindavíku. Pod lawą znalazła się także droga Nesvegur (droga między Grindavikiem a Hafnir), która pozostaje odcięta przez lawę.
Droga Suðurstrandarvegur (droga między Grindavikiem a Thorlákshöfn) jest przejezdna, choć pozostaje zamknięta dla ruchu. W miarę upływu czasu i słabnięcia erupcji, zmniejsza się prawdopodobieństwo odcięcia drogi przez lawę.
Wały się sprawdziły
Przepływ lawy w pierwszych godzinach erupcji wynosił nawet 2000 metrów sześciennych na sekundę. Geofizyk Magnús Tumi Guðmundsson mówi, że lawa zawsze szybko wypływa na początku erupcji, bo jest duże ciśnienie i wydobywa się bardzo duża ilość zgromadzonej magmy na raz. Dlatego jest ona bardzo gorąca i płynie szybciej. Magnús Tumi twierdzi, że na początku erupcji, gdy jest ona tak potężna, niewiele da się zrobić, aby zapanować nad strumieniem lawy.
Doświadczenie pokazuje nam, że zbudowane wały sprawdzają się bardzo dobrze w przypadku tak rzadkiej lawy. Po prostu płynie wzdłuż nich i dopóki nie stanie się gęstsza. Jak dotąd wały bardzo się sprawdziły w powstrzymaniu dotarcia lawy do Grindavíku. Magnús Tumi Guðmundsson
Erupcja słabnie
Z godziny na godzinę, siła erupcji w serii kraterów Sundhnúksgígar słabnie. Wypływ lawy znacznie spowolnił i wynosi obecnie 30-50 metrów sześciennych na sekundę. Nie obserwuje się również zanieczyszczenia powietrza szkodliwymi gazami, powstałymi w wyniku trwającej erupcji.